Wtorkunio

Już tylko 6 dni roboczych pozostało w tym roku. Bardzo mnie cieszy 4-dniowy weekend, który nadchodzi. Jakkolwiek przyznaję, że im bliżej tych czasów świątecznych, tym bardziej nerwowo w pracy. Czyli standardowy kociokwik w głowie szefa. Niemniej robię wszystko co się da, aby mnie to już nie dotykało nadmiernie. Szkoda nerwów, szkoda zdrowia na to. Zrobić co do mnie należy i iść się zajmować własnymi sprawami – to teraz mój cel. Przestać się przejmować głupotami.

Wydaje mi się, że moje priorytety wskoczyły na właściwe im miejsca.

Dbam o siebie.

Odpuszczam.

Wiem, że są ludzie, którzy nie mogą się doczekać końca roku, mówią: „oby nowy był lepszy”. Ja w tym roku tak nie mam. Przyjęłam od tego roku zarówno dobre, jak i złe rzeczy…i mam poczucie, że mimo przeciwności, saldo jednak wychodzi na plus.

Mój każdy dzień mogę zaczynać od spojrzenia na Piesię, która do mnie przychodzi przywitać się. Wystarczy, że na nią spojrzę, na jej zachowanie – bym rozpłynęła się w poczuciu błogości. Dzięki niej nawet w najpaskudniejszą pogodę muszę ruszyć się z domu minimum 3x dziennie. Obserwując ją, w każdej chwili czuję, jak przebiera we mnie ogrom miłości i wdzięczności – nawet nie do czegoś/kogoś konkretnego – takiej generalnej względem wszystkiego. Kompletnie nie wiem skąd się to bierze. Ukochana psina potrafi najwyraźniej wyciągać z człowieka to co najlepsze.

Aby wesprzeć mój organizm, całkowicie usunęłam z diety cukry proste. Jakoś tak wypadło od 13 października, gdy zapadała cisza wyborcza. Tak sobie pomyślałam, że jeśli w końcu może się coś zmienić w związku z wyborami, to może i ja coś zmienię 😉 No i…to już ponad 2 miesiące, bez żadnych ściem. W zasadzie po niedługim czasie przestałam mieć ochotę na słodkie. A inne skutki? – Dobry nastrój, więcej energii, więcej chęci do pracy, nauki, działania, lepszy stan cery. Zwykle w listopadzie, grudniu pogłębiała mi się depresja bo dni krótkie, wokół dołująco – a teraz wręcz duża poprawa w stosunku do miesięcy letnich 🙂 Ja osobiście liczę na dalej idące efekty odstawienia słodkości. Cukry proste są mega szkodliwe, bo burzą równowagę chemiczną, hormonalną, są pożywką dla nowotworów. Od jakiegoś czasu mam niestety dodatkowe „atrakcje” zdrowotne, które muszę monitorować i nie będę ukrywać, że przestraszyłam się. Do tego sporo tłuszczu trzewnego, jak twierdzi badanie składu ciała, który wypadałoby stopniowo „wytopić” – bo on też nie jest obojętny dla organizmu. Spacery z Piesią robią swoje, w miarę dobrej pogody i powietrza pewnie będę uprawiać z nią marszobiegi, a dodatkowo zapisałam się na siłownię by mieć dostęp do zróżnicowanych obciążeń, których w domu i tak nie chciałabym trzymać. Zdrowie najważniejsze 🙂

Od jakiegoś czasu jeżdżę z Piesią w piękne miejsce – ogromne pola, które dają oddech i przestrzeń dla myśli. Zwłaszcza w chłodne dni to miejsce jest świetne – szybciej się osusza po opadach i można złapać sporo słonka. Niesamowicie tam odpoczywam. Po prostu idziemy z Piesią przed siebie i ja chłonę, a ona … trzyma się mnie. Dream Team ❤

3 myśli w temacie “Wtorkunio

  1. Zwierzaki są wspaniałymi towarzyszami życia, dają naprawdę mnóstwo pozytywnych wzmocnień i radości. Aczkolwiek w moich wspomnieniach pozostał niestety niedosyt, kiedy to przeważnie nie miałam czasu ani na spacery z moim pieskiem, ani na zabawę. Niestety zdana zawsze na siebie, córka pod opieką, dom do remontu plus dwa zwierzaki – nie było wyjścia, trzeba było zakasać rękamy i zapracować na to. A przynajmniej ja wolałam to, niż się poddać.
    A teraz została mi Mozart, kitunię widuję od trzech miesięcy jednak głównie w weekendy, bo ja się uczę i wynajmuję mały pokoik w Bremen, a ją wziął na ten czas do siebie mój przyjaciel.

    Przepiękne macie widoki i taką pustkę wokoło do spacerów!
    U mnie był jeden las/park pełen okolicznych piesiów i praktycznie piesio musiał prawie cały czas łazić na smyczy.

    Cukry faktycznie są na wielu płaszczyznach szkodliwe, od lat starałam się ich albo nie przyjmować wcale, a zawsze ograniczać. Dopiero od czasu szkolenia popuściłam sobie trochę i jadam przeważnie raz na tydzień jakieś ciastko. Czasem czekoladę.
    A co do brzucha – mnie pomagają stosowane regularnie (codziennie kilka minut rano) masaże rolką – zwyczajnie ręcznie. Pisałam o tym, kiedy próbowałam wprowadzać w życie mój plan zmiany nawyków, pewnie napiszę w podsumowaniu, że to się sprawdziło. Bardzo polecam, doczytałam jeszcze na ten temat. 🙂

    Co do pracy – zawsze wskazane jest odpuszczanie tudzież informowanie szefów, co jest możliwe, a co nierealne. Przeważnie muszą się z tym pogodzić. 🙂
    Powodzenia w tej końcówce roku i trzymajcie się cieplutko na tych spacerkach z Piesią 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Przykro mi że tak rzadko widujesz kitkę, choć pozytywna strona jest taka, że jest ktoś kto ją może przechować w tym gorącym czasie. No i faktycznie można mieć niedosyt gdy nie można się bawić i spacerować z własnym psem bo obowiązki przygniatają. Czasem tak się dzieje…Mam sąsiadkę, która swego czasu miała komplet – męża, dwójkę dzieci i golden retrievera…niestety jej mąż wylądował na wózku, nawet ręce i ramiona ma niesprawne – i wszystko spadło na nią tak naprawdę. Człowiek niektórych rzeczy nie przewidzi, a życie bywa różne. Dziś już goldena nie ma, ale i tak wzięli psa, tylko mniejszego. Podziwiam tę kobietę, w dodatku jest bardzo sympatyczną osobą.
      W temacie przestrzeni, to faktycznie jest tutaj sporo pięknych miejsc – niezbyt daleko lasy, parki z bocznymi leśnymi ścieżkami, pola, jeziora. Śląsk zwykle ludziom z centralnej, północnej Polski nie kojarzy się z zielonymi przestrzeniami, które tutaj mamy 🙂 A tu niespodzianka 🙂
      Co do tego masażu, to może warto by było spróbować, masaż co najmniej poprawia stan skóry. Swego czasu chciałam się bawić też w jogę twarzy na próbę, ale nigdy nie wystarczało cierpliwości na to 😀

      Polubienie

  2. Na razie jakoś wytrzymuję w samotności, a Mozart na szczęście odnajduje się w tej sutuacji i jest pod dobrą opieką.
    Powiem Ci, że gdybym jeszcze kiedykolwiek wzięła pieska, czy inne zwierzątko, to musiałabym mieć pewność, że znajdę dla niego czas. Inaczej to jednak dodatkowy element frustrujący.
    Co do Twojej znajomej, to nie wyobrażam sobie tego, ale widać ona sobie jakoś z tym radzi, skoro uznała, że w tak trudnym życiu ma jeszcze miejsce na piesiulka.
    Twoja sunia ma szczęście, że zamieszkała w takim domu z taką panią. 🙂
    Przestrzenie to jedna z najważniejszych rzeczy, teraz akurat przestrzennie mam w miejscu, gdzie się zatrzymałam w Bremie. Mam na myśli nie ten maleńki pokoik, tylko ogród, ogólnie dzielnicę z pięknymi domami, obok parkiem rododendronowym i ogrodem botanicznym. Mieszkanie w takim miejscu to radość, chociaż trzeba się liczyć z błockiem na butach, bo mamy tu sporo nie do końca utwardzonych podjazdów.

    P.S. Fajnie, że wróciłaś do pisania 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz