Szara rzeczywistość

Pierwszy tydzień pracy za mną. Po dłuższym wolnym trudno się pozbierać, zacząć chodzić spać o przyzwoitej porze i zwlekać się z łóżka rano. Nawet początkowo chciałam sobie zrobić wyzwanie polegające na tym, że wstaję zaraz po pierwszym budziku. Efekt? …No spuśćmy nań zasłonę milczenia 😉

Ciekawym i jednocześnie niewytłumaczalnym zjawiskiem jest to, że od powrotu do pracy mam przyjemniejsze sny w miejsce wcześniejszych koszmarów. To miła zmiana. Bardziej wytłumaczalnym zjawiskiem natomiast jest to, że chodzę na niezłym wnerwie w trakcie i tuż po pracy. Dziś doszłam do wniosku, że coś mi się tu nie zgadza. Jeśli mnie – zwykłemu pracownikowi – bardziej zależy na szybko i poprawnie zrobionej robocie niż szefowi, który takie dążenia niweczy wszechobecną prowizorką nie do ogarnięcia, to już nie wiem …może to ja zwariowałam?

Co najważniejsze, pilnuję godzin pracy. Oraz jestem oficjalna. Żadnych durnych uśmiechów z mojej strony i łagodzenia absurdalnych, wnerwiających sytuacji.

Wraz z zakończeniem urlopu, odszedł ten dziwny stresik, który się pojawia gdy czas szybko mija. A ty chciał(a)byś sprawić by tak nie pędził albo w ogóle nie mijał przez dłuższy czas. Może to dziwne, ale miewałam takie coś na tegorocznym urlopie w dość dużym nasileniu. No więc wróciłam do pracy i przeszło. Znowu można mówić, że „nie mogę się doczekać (czegośtam)” bez mieszanych uczuć.

A poza pracą, gdy mam czas i wenę, spisuję sobie pomysły, szukam inspiracji i informacji, by z czasem rozpocząć coś dodatkowego, na własnych zasadach. Czasy coraz cięższe, dodatkowe pieniądze by się przydały.

Najlepiej mi się myśli nad kartką papieru z długopisem albo ołówkiem w ręku. Mogę też wtedy coś od razu naszkicować. Nie wiem jak inni, ja mam tak, że zanim otworzę jakiś system notatek w lapku albo smartfonie i przejdę do odpowiedniej notatki i paragrafu, to myśl, którą chciałam zapisać zdąży się ulotnić.

Dlatego bardzo dużo notuję odręcznie. Mam masę zeszytów i zeszycików plus papierowy kalendarz, który mi się najlepiej sprawdza, jest bezawaryjny i nie podkasuje danych gdy zaszwankuje synchronizacja 🙂 . Teraz sobie wymyśliłam, że spróbuję skonsolidować te zeszyciki i kalendarz – do jednego organizera. Trafiłam w sieci na fajne miejsce, gdzie można sobie skomponować organizer wedle życzenia, a że dostępne są też wkłady typu bullet journal oraz można sobie dorzucać własne strony, to właściwie możliwości są nieograniczone. Gdyby kto pytał jaki sobie strzeliłam kolor okładki, to od razu się przyznam, że jest to RÓŻ 😀

Teraz wszystkie moje gryzmoły znalazły się w jednym miejscu. Chodzi jeszcze za mną myśl, by spróbować wrócić do używania pióra wiecznego, ale to może kiedyś. Organizerem jestem zachwycona i już zdążyłam się w nim rozgościć.

A teraz zasłużony weekendunio 🙂

5 myśli na temat “Szara rzeczywistość

  1. Piękny notatnik, uwielbiam ten delikatny odcień różu 🙂
    Chociaż sama używam głównie notatek elektronicznych, czasem miewam zrywy, żeby pisać w takich analogowych. Najczęściej kończy się po miesiącu aktywności, więc już przestałam je kupować.
    Ale Tobie życzę przyjemnego użytkowania i porządkowania spraw i myśli :)))

    pozdrowienia
    IW

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do IWNOWA Anuluj pisanie odpowiedzi