Gdzieś między Odrą a Bugiem

Mało wesoło wokoło. Chyba już nie ma człowieka, który by nie zauważał jak bardzo mało wesoło. Coś się złego stało z ludźmi, z tym krajem. A może zawsze tak było tylko bulgotało pod powierzchnią a teraz wylało?

Miałam na okres jesienno-zimowy plan. Chciałam spróbować nauczyć się podstaw francuskiego. I nawet nabyłam jakiś samouczek w Empiku. Przy pierwszym kontakcie z tym językiem szybko uznałam, że jest to szalony język i będzie z nim mnóstwo śmiechu. To miało być dla zabawy, dla przyjemności, dla zaspokojenia ciekawości, bo we francuskim jest wiele zbieżności z hiszpańskim.

Ale potem jakoś tak doszłam do wniosku, że czasy jakie nastały kompletnie mi nie pasują do ubawu. Że są wyjątkowo ponure i niepewne. I że chyba praktyczniej będzie odkopać porzucony w liceum niemiecki. Kto wie, czy bardziej się nie przyda…

Z tym niemieckim to u mnie jest dziwna sprawa. Zawsze miałam jakiś problem z wymową. Może bardziej blokadę… „R”-ki nigdy nie umiałam twardo pociągnąć, a i gardłowa mi nie wychodziła. A ja tu perfekcjonistka. No i nie wiem dlaczego, zawsze miałam wrażenie że się duszę gdy chcę mówić w tym języku. A serio , bardzo się wówczas chciałam go nauczyć, nawet w tym celu wybrałam to konkretne liceum a nie inne. No i nigdy się nie nauczyłam. Traf chciał, że dodatkowo nauczycielka niemieckiego była jednocześnie naszą wychowawczynią o zbyt miękkim sercu i zawsze na niemieckim ją zagadywaliśmy tak, że wychodziła z tego godzina wychowawcza. Po polsku rzecz jasna. Sporo lat później okazało się, że nawet wymowa tureckiego, który jest nieco zbliżony do niemieckiego „umlautami” przychodzi mi bezproblemowo, a tu blokada na niemiecki. Możliwe, że też pewne uwarunkowania rodzinno-kulturowe tutaj wchodziły w grę, że no … po prostu nie mogłam „po temu niemieckiemu” i już.

Jednak zachowałam sobie materiały z liceum wraz z zeszytami. Chyba wierzyłam że kiedyś dam temu szansę. Tak więc teraz je wyjęłam. I wiecie na co trafiłam? Na wspomnienie czasów tuż po denominacji złotego, zachowane na podręcznikach.

Czasy gdy ucięto cztery zera

No i naszła mnie taka myśl, czy przy galopującej aktualnie inflacji, nie grozi nam coś podobnego za jakiś czas. Historia lubi zataczać koło, zwłaszcza w naszym pięknym kraju nad Wisłą.

Pozdrawiam ciepło

4 myśli na temat “Gdzieś między Odrą a Bugiem

  1. Ja postanowiłam w tym roku się ostro za Niemiecki wziąć. W celach komunikacyjnych i dla przyjemności. Wcześniej miałam ( w szkole) kontakt z angielskim i rosyjski. Ten drugi to niby łatwy nimi nie. Najgorsze to akcentowanie. Język plącze się przy zwykłym wymawianiu cyfr 🙂 Wystrwałości życzę.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Być może i nas czeka obcięcie zer, które zawsze będzie bolało. Brr. Finansistów brak, a swój człowiek już położył gospodarkę na łopatki.
    Zasyłam serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz