Witamy w porcie Laba

07:00 Poranek z kawą na balkonie. Pierwszy dzień wolnego. Chłodno od rana, jak to w sierpniu. „Od świętej Anki zimne wieczory i poranki” jak to się mawia, przynajmniej w moim rejonie.

Wczoraj padłam przed 23:00, dziś jak psychopatka obudziłam się o 6:00. No bo niby po co spać dłużej w dzień wolny? Za to pulsometr twierdził, że miałam ponad 4h snu głębokiego więc organizm jest wypoczęty 😉

Jak zwykle kota już na posterunku, gotowa na poranne witanko, sesję wspólnego przeciągania się i mruczanych pogaduchów. O tej porze promienie słońca dopiero nieśmiało próbowały się przedzierać przez chmury.

Zaopatrzyć kota, zaparzyć poranną kawę, zabrać kocyk do siedzenia i ciepłe poncho do okrycia i na balkon.

Bosko jest słuchać budzącego się do życia mojego skrawka świata. W dni robocze nie ma na to czasu, a w wolne, poza urlopem, człowiek jakiś taki spięty, wymęczony i jakoś to nie wychodzi. Wczoraj zasypianie odbywało się przy hałasach dochodzących z ogródka piwnego restauracji przyklejonej do mojego bloku, ale, no cóż…zmiana mojego nastawienia wobec hałasujących po sąsiedzku ludzi bardzo mi pomaga. Kiedyś bym się spinała i wkurzała, przeżywała katusze prowadzące do bezsenności. Teraz to taka hmm… pobłażliwa wyrozumiałość z lekkim rozbawieniem. Sama się sobie dziwię, ale jestem dumna, że coś takiego wypracowałam.

Generalnie jestem szczęśliwa, że wreszcie doczekałam się swojego urlopu. Przekładam go już od czerwca. Terminów miałam już dużo : przełom czerwca i lipca, potem 1 lipca, 15 lipca, wreszcie pierwszy sierpnia. Ostatecznie padło na 5 sierpnia. Za to całe 3 tygodnie! Trzeba było sporo pokończyć, zabezpieczyć, bo mnie nikt nie zastępuje. Wolę zminimalizować ryzyko konieczności odbierania telefonów z pracy o treści „ratuj!” podczas urlopu. W tym wszystkim jeszcze jakieś atrakcje typu jazdy z działki stomatologia i endodoncja z bólem nieprzeciętnym oraz chorująca kota. Wesoło było.

Plany? Żadnych. Tym razem zero planowania, presji i oczekiwań co będę robić lub nie robić, jak wykorzystam ten czas, czy jaka ma być pogoda. Z pewnością ważnymi elementami wypoczynku będą sen i książki. A reszta…po prostu pozwolę się dziać temu, co ma się zdarzyć. Mam swoje 3 tygodnie laby i, jak ten rzucajcy mięchem motylek, wszystko w…

…głębokim poważaniu 😀

P. S. A na zdjęciach moje ukochane miejsce. Zapłociami na rowerze tylko 14.5km w jedną stronę 😉

Reklama

3 myśli na temat “Witamy w porcie Laba

  1. Dawno u Ciebie nie byłam. Dawno w ogóle nie bywałam na zaprzyjaźnionych blogach.
    Mój urlop w tym roku z konieczności przesunął się na październik, trwał dwa tygodnie i upłynął trochę nietypowo, bo jeden tydzień spędziłam w Warszawie, a drugi w Berlinie.
    Niestety w lecie trochę się pochorowałam i nie mogłam sobie pozwolić na wyjazd nad wodę, planuję to zrobić w przyszłym roku latem. Bo przecież Mazury czekają!
    Mam nadzieję, że urlop był taki, jakiego sobie życzyłaś.
    I co tam u Ciebie teraz?
    Pozdrowienia
    IW

    Polubienie

    1. Dało się zauważyć Twoją nieobecność. Potem i mnie nie było dłuższy czas, bo i ja się pochorowałam – o tym w nowym wpisie. Dobrze, że jesteś 🙂 Lecę do Ciebie poczytać, bo też właśnie wróciłam 🙂

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s